Było upalne czerwcowe popołudnie, kiedy to wybrałem się na małe bieżące zakupy. W planach była Biedronka, odbiór paczek z pobliskiego paczkomatu, a także tankowanie auta. Następnego dnia mieliśmy z rodziną ruszyć w odwiedziny do mojego przyjaciela ze szkolnej ławki i jego rodziny. 219 kilometrów. Większość trasy drogami szybkiego ruchu. Z różnych względów nie widzieliśmy się od ponad pół roku. A że wspólny czas mija nam zawsze przyjemnie, cieszyliśmy się na ten wypad. Tym bardziej, że dopiero co minął czas przymusowego lockdownu i grzecznego siedzenia w domu. Tankowanie było pomyślane właśnie pod ten wyjazd. I tylko z tego względu ruszyłem na zakupy samochodem. Biedronkę jak i paczkomat mam bowiem „tuż za rogiem” i w innych okolicznościach nie odmawiam sobie spaceru.
Zszedłem do auta, po drodze wyrzucając śmieci. Wsiadłem. Odpaliłem. Ruszyłem. Moje nozdrza wyczuły nietypowy zapach „palonej gumy”. Nie, nie… to nie ja ruszyłem tak szybko, żeby zerwać asfalt 😉 Zapach nie był aż tak intensywny. W pierwszym momencie pomyślałem, że być może po prostu coś się przysmażyło na słońcu, bo smażyło wtedy solidnie. Samochód ma swoje lata (rocznik 2000), więc człowiek bierze poprawkę na różne „odchylenia od normy”. Pojechałem. 350 metrów dalej zaparkowałem pod Biedronką.
Zapominając o całym zdarzeniu zrobiłem zakupy. Zapłaciłem. Wyszedłem. Wróciłem do auta. Sprawunki (kto zna takie słowo? 😀) spakowałem do bagażnika. Wsiadłem. Odpaliłem. Nie ruszyłem. Spod maski auta wydobyło się nieco dymu, pojawiło się jeszcze więcej zapachu palonej gumy, a silnik zaczął pracować tak, jakby ktoś podmienił mi mój benzynowy na starego diesela. Wyłączyłem. Tankowania nie będzie, spotkania ze znajomymi nie będzie… nie będzie niczego.
Jako niespotykanie spokojny człowiek, przyjąłem wszystko na klatę. Po konsultacji z mechanikiem, samochód zostawiłem pod Biedronką. Był piątek, kilka minut po 17. Umówiłem się, że dostarczę im auto w poniedziałek na lawecie. Zadzwoniłem też do kumpla, że niestety nie przyjedziemy. Wtedy coś we mnie pękło…
Przez całe dotychczasowe dorosłe życie byłem zdania, że tanie, używane auto w zupełności nam wystarczy. Nawet mimo tego, że lubimy rodzinne, samochodowe wypady na dłuższe trasy, nigdy nie braliśmy z żoną pod uwagę zakupu czegoś dużo nowszego, a zakup auta z salonu był dla nas czymś nie do pomyślenia. Być może dlatego, że dotychczasowe „staruszki” nigdy nie zawiodły nas do tego stopnia. Chociaż to w dużej mierze akurat nasza zasługa, bo zawsze staraliśmy się zapobiegać, niż „leczyć” i naprawiać wszystko zawczasu. Niestety nieprzewidywalność awarii rośnie proporcjonalnie do wieku auta i wszystkiego nie da się przewidzieć.
Prawdopodobnie i tę awarię przełknąłbym bez większego problemu, gdyby nie fakt, że nasz wypad po raz pierwszy został zagrożony już we wtorek, kiedy to późnym popołudniem samochód zaczął „kichać” w trakcie jazdy. Szczęśliwie okazało się wtedy (zgodnie z moimi przypuszczeniami), że to tylko przepalona cewka zapłonowa i znajomy mechanik wymienił mi ją w środę od ręki. Szczęśliwie, bo w czwartek było Boże Ciało i w warsztacie zaplanowali sobie długi weekend. Wtedy myślałem, że złapałem Pana Boga za nogi i już nic nas nie powstrzyma 😉
Dwie próby sabotażu (w tym jedna udana) tego samego wypadu to już za dużo… Sytuacja dodatkowo zbiegła się w czasie z kiełkującym pomysłem na wymianę samochodu. Początkowo miał to być po prostu zakup za gotówkę czegoś kilka lat młodszego. Później w głowie pojawiła się myśl o wzięciu jeszcze nowszego modelu, ale w leasingu. Ostatecznie, bo długim biciu się z myślami, rozważaniu plusów i minusów, a także kalkulacji kosztów, dotknęliśmy czegoś, czego nigdy wcześniej nie braliśmy pod uwagę… zakupu (a dokładnie leasingu) samochodu z salonu.
Równocześnie, przez te kilka tygodni przemyśleń, baczniej przyglądaliśmy się poruszającym się po drogach pojazdom. Już wcześniej kilka modeli wpadło nam w oko. Kilka modeli, które planowaliśmy wziąć pod uwagę przy zakupie używanego samochodu w przyszłości. Nie mieliśmy żadnych specyficznych wymagań co do marki, chociaż do tej pory posiadaliśmy dwa francuskie auta. Mieliśmy jednak kilka rzeczy, które chcieliśmy lub których nie chcieliśmy mieć wewnątrz. Przez kilka lat użytkowania dwóch różnych samochodów człowiekowi wyrabia się opinia na temat tego co się przydaje, co jest fajne, co niefajne, a co zbędne. Zaczęło się przeglądanie recenzji (głównie na YouTubie). W końcu stało się. Po upatrzeniu konkretnego modelu i dwóch, trzech alternatyw zdecydowaliśmy się wybrać do lokalnego salonu na jazdę próbną i dowiedzieć szczegółów na temat leasingu.
Leszcz w świecie rekinów
Wchodząc do salonu wiedzieliśmy sporo na temat samochodu, a zarazem bardzo niewiele na temat leasingu. Na tyle mało, że pokręciliśmy mechanizm leasingu z ostatnio popularnym (albo przynajmniej popularyzowanym) wynajmem długoterminowym. Wychodząc wiedzieliśmy już na czym stoimy. Wyszliśmy też z ofertą na określony egzemplarz samochodu stojącego w salonie w kilku wariantach finansowania. Ja czułem również, że zaproponowany rabat nie jest wszystkim, co sprzedawca ma nam do zaoferowania. Zresztą niejednokrotnie słyszałem, że sprzedawcy nowych samochodów to liderzy jeżeli chodzi o negocjacje, a samochody salonowe, na równi z mieszkaniami, są jednym z tych towarów na których da się najwięcej ugrać. Hmm… nie mam (jeszcze) doświadczenia z jachtami i prywatnymi samolotami… kiedy tylko takowe zdobędę, na pewno się z Tobą podzielę 😉
Co robić? Jak żyć
Na razie wróćmy jednak do samochodów. Zastanawiałem się jak podejść do tematu nie mając żadnego doświadczenia w kupowaniu nowych samochodów, znikome doświadczenie negocjacyjne i wrodzony (lub nabyty) introwertyzm? Nie pójdę przecież i nie powiem: „Panie kochaniutki, to ile jeszcze odleci?”. Do negocjacji trzeba mieć sensowne argumenty. Naturalnym jest przecież, że każdy sprzedawca będzie chciał otrzymać jak największą prowizję od sprzedaży, a ta uzależniona jest od ceny samochodu. Popraw mnie, jeśli jest inaczej. Dealer nie wyłoży więc wszystkich kart od razu na stół. Przeciwnie – zostawi sobie kilka asów do ewentualnego wyłożenia na „nieprzekonanych” 🙂 Spytałem więc wujka Google, co może mi poradzić…
Wujek powiedział, że dwa najpopularniejsze argumenty przy zakupie nowego auta, to:
- pokazanie, że model z tego samego segmentu u konkurencji ma bogatsze wyposażenie, a jest w podobnej cenie,
- pokazanie, że dealer z innego salonu tej samej marki zaoferował nam lepszą cenę za inny egzemplarz tego samego modelu.
Można blefować. Trzeba jednak pamiętać, że w obu przypadkach sprzedawca może powiedzieć: „sprawdzam!”
Ja nie miałem zamiaru blefować. Chciałem mieć prawdziwą „podkładkę” pod negocjacje. Opcja numer jeden nie do końca mi pasowała. Głównie dlatego, że wybrany model odpowiadał nam najbardziej, a i oferowana wersja wyposażenia również była spoko. Z tego też względu nie chciało mi się na siłę szukać dodatkowych atutów u konkurencji. Postanowiłem iść drugą drogą. Co zrobić jednak, gdy, tak jak w moim przypadku, salon w którym byłem, jest jedynym sprzedawcą marki w promieniu około 40 kilometrów? Jeżdżenie do innych salonów, nie jest zbyt efektywne, bo w promieniu około 100 kilometrów mam może jeszcze 2 lub 3. Od czego jednak mamy internet i telefony?
Runda I
No właśnie. Podszedłem do tematu, od innej, bliższej mi strony – od komunikacji zdalnej. Na stronie producenta znalazłem listę wszystkich salonów samochodowych w Polsce. Postanowiłem podzwonić. Na początek w kilka miejsc w promieniu około 250 km od Torunia. Za każdym razem mówiłem to samo. Opowiadałem, że u lokalnego dealera otrzymałem taką ofertę na egzemplarz z takim wyposażeniem i czy byłaby szansa na znalezienie czegoś podobnego u nich, ale w niższej cenie. W większości przypadków byłem proszony o przesłanie oferty na maila, co też czyniłem. Raz, czy dwa, rozmówca próbował szukać samochodu od ręki przez telefon. W ten sposób skontaktowałem się z ośmioma sprzedawcami, przy czym oferty otrzymałem od sześciu, czy siedmiu. Dodatkowo od dwóch, czy trzech dealerów otrzymałem po kilka propozycji. To podejście sprawdziło się połowicznie.
Największy problem większości tańszych ofert był taki, że proponowane samochody miały uboższe wyposażenie i stąd niższa cena. Może jeden lub dwa miały analogiczne wyposażenie, do tego zaoferowanego w Toruniu, ale cena nie była na tyle atrakcyjna, żeby opłacało się pokonywać dodatkowe kilometry. Połowa sukcesu w tym podejściu tkwiła w tym, że jeden z trójmiejskich sprzedawców zaoferował mi auto z bogatszej wersji, z mocniejszym silnikiem, które aktualnie służyło im do jazd próbnych, ale nie zdążyło zbyt dużo przejechać – trochę ponad 300 km. Całość w bardzo zbliżonej cenie do tego lokalnego. Po małej wymianie maili udało się wytargować jeszcze rozszerzenie gwarancji do 36 miesięcy. Pozostało już tylko pomyśleć nad finansowaniem i się zdecydować. I… trwało to o jeden dzień za długo.
W dniu, w którym finalnie się zdecydowałem na wersję z mocniejszym silnikiem i wypełniałem już dokumenty o finansowanie, otrzymałem informację, że samochód został już prawdopodobnie sprzedany. Prawdopodobnie oznaczało tyle, że czekają na zaksięgowanie zaliczki, która później faktycznie wpłynęła. I dupa.
Runda II
Znasz to uczucie kiedy już się na coś zdecydujesz i okazuje się, że za późno? No właśnie! Ze względu na to, że zdecydowałem się już na ten mocniejszy silnik, postanowiłem jeszcze raz napisać do wszystkich, którzy wcześniej mi odpisali, z zapytaniem czy mają coś gotowego, właśnie z tym mocniejszym silnikiem. Nikt nie miał.
Runda III
W tym momencie irytacja przerodziła się w uczucie, którego nie potrafię opisać jednym słowem, ale które oddaje zdanie: „Ja nie dam rady? Potrzymaj mi piwo!”. W tym momencie miałem już rozwiane wszystkie wątpliwości. Wiedziałem jakie chcę finansowanie i z jakimi parametrami, a także w co ma być wyposażony samochód. Żadnych nieścisłości. I z taką jasną deklaracją rozesłałem maile ponownie. Z zapytaniem ile będzie kosztowała produkcja takiego auta. Do listy dorzuciłem jeszcze kilka salonów. W sumie maile trafiły do osób z 18 salonów. Po kilkunastu minutach zaczęły spływać oferty. Kwoty nie są tu ważne. W zamian posłużę się wysokością rabatu liczonego od ceny katalogowej:
sprzedawca nr 1: 5,85%
sprzedawca nr 2: 14,00%
sprzedawca nr 3: 4,94%
sprzedawca nr 4: 17,00%
sprzedawca nr 5: 15,86%
sprzedawca nr 6: 16,74%
sprzedawca nr 7: 14,15%
Rozstrzał pomiędzy ofertami od razu rzuca się w oczy.
Runda IV
Teraz już miałem sporo podstaw do negocjacji.
Pana od oferty 17,00%
zapytałem, czy dałoby radę zwiększyć rabat do 17,62%
, ale w odpowiedzi otrzymałem informację, że „nic się już nie da zrobić”.
Panów od ofert 15,86%
i 16,74%
poinformowałem, że lokalnie dostałem ofertę na to samo auto z rabatem w wysokości 17,00%
i zapytałem, czy ze względu na odległość do pokonania nie udałoby się nam zwiększyć rabatu do 18,21%
. Pan 15,86%
zaproponował nowy rabat w wysokości 17,68%
. A pan 16,74%
odpisał, że proponowałby się spotkać, bo takich „ostatecznych” cen nie negocjują mailowo. Zadzwoniłem więc i wyjaśniłem, że ciężko mi jest tak na szybko się z nim spotkać, bo mieszkam 250 kilometrów dalej. Telefonicznie otrzymałem ostateczną ofertę – 18,09%
rabatu.
Runda V
W tym momencie miałem cenę o 18,09%
niższą od ceny katalogowej. Minusem było tylko to, że po taki egzemplarz musiałbym się ruszyć 250 kilometrów. Co zrobiłem z tym fantem? Napisałem do najbliższego sprzedawcy (14,00%
), że bardzo chętnie kupię ten samochód od niego, ale w innym miejscu dostałem lepszą ofertę. I tu przyznam, że nieco się pospieszyłem. Napisałem bowiem do niego w momencie, gdy najwyższy rabat jaki miałem na stole wynosił 17,00%
. Dostałem zwięzłą odpowiedź: „Otrzyma Pan u mnie ten sam rabat – 17,00%
. Czy możemy w takim razie pisać zamówienie?”. Pomyślałem, że za szybko chciałem zrobić szach i nagle dostałem mata. Dałem sobie noc na przemyślenie sprawy.
Następnego dnia zadzwoniłem. Stwierdziłem, że przez telefon będzie bardziej „ludzko” niż przez internet, żeby zakończyć ten temat. Ponownie powiedziałem, że chętnie kupię samochód od niego, ale dostałem jeszcze niższą ofertę. W odpowiedzi dowiedziałem się, że pan sprzedawca zamierzał mi dorzucić jeszcze dywaniki samochodowe i matę do bagażnika, ale jak wolę obniżkę ceny, to nie ma sprawy i że dostanę taką samą cenę. Powiedziałem, że jestem zobowiązany i że możemy zamykać temat. Sprzedawca chyba również był zadowolony, bo jeszcze przed zakończeniem rozmowy telefonicznej, bez żadnego namawiania, dorzucił wspomniane akcesoria 🙂
Wynik
18,09%
rabatu. Na miejscu. Dywaniki samochodowe i mata do bagażnika w pakiecie. Tyle wygrać! Tego samego dnia pojechałem sfinalizować zamówienie.
Czy to dużo, czy to mało… Nie wiem. 18,09%
. Tyle wiem. Być może można było zjechać jeszcze niżej, ale ja jestem zadowolony z efektu.
Dla porównania testowy samochód, który był w „tak atrakcyjnej cenie” w trójmieście, o którym wspomniałem wyżej, zaoferowano mi w cenie obniżonej o 18,47%
przy bardzo podobnym wyposażeniu. I jak zapewniał mnie sprzedawca, z ceną nie da się już zejść, bo auto jest w tak niskiej cenie, tylko dlatego, że jest to egzemplarz używany do testów. I tu została podważona prawda objawiona numer 1.
Fakt, czy mit #1: Kupując gotowy samochód jesteś w stanie dostać znacznie większy rabat
Internety trąbią tu i ówdzie, że przy zakupie „gotowca”, a tym bardziej za model testowy jest się w stanie wyciągnąć większy rabat. Nie potwierdzam, nie zaprzeczam. Po części pewnie tak jest, bo dealerzy chcą się w pierwszej kolejności pozbyć tego co im zalega. Chociaż po tym czego sam doświadczyłem mam wrażenie, że wygląda to po prostu tak, że przy zakupie samochodu stojącego w salonie od ręki dostajemy określony rabat, który jest większy od rabatu na samochód do produkcji. Tylko co dalej? Dalej wracamy do punktu wyjścia, czyli konieczności posiadania argumentów, żeby wynegocjować większy rabat.
Fakt, czy mit #2: Przez internet się nie da
Już po tym jak udało mi się wszystko zaklepać, trafiłem na artykuł, że przez internet to się nie da, bo panowie dealerzy, to „bardzo zapracowani ludzie” i do zapytań internetowych siadają na koniec, bo takie najrzadziej konwertują. I w sumie się nie dziwię, bo takich „no name’ów” z ulicy piszących przez internet może być sporo. Ale nie jest tak że się zupełnie nie da.
Faktem jest, że na 18 salonów, do których napisałem, 8 mi w ogóle nie odpisało. Z drugiej strony ja nie naciskałem zbytnio i nie wysyłałem ponownych wiadomości, ponieważ miałem już satysfakcjonującą mnie ofertę. Zauważalne jest to, że uprzedni telefon do salonu znacząco zwiększał szansę na odpowiedź mailową – od salonów, do których zadzwoniłem otrzymałem odpowiedzi na wszystkie maile. Nie było jednak tak, że te salony, do których wysłałem wyłącznie maila się nie odezwały. Więc nie można napisać, że się nie da.
Na ilość odpowiedzi mógł wpłynąć też okres urlopowy, a więc mniejsze obłożenie stanowisk w salonach. Z drugiej strony, wspomniany wyżej artykuł był z 2016 roku. Teraz mamy rok 2020 i jesteśmy w trakcie pandemii, która w wielu miejscach zmieniła podejście do komunikacji zdalnej. To z kolei powinno wpływać pozytywnie na komunikację mailową.
Gdzie leży prawda? Nie wiem. Powiem tylko tyle, że jeżeli wyłącznie przez internet się nie da, to przez internet i telefon już spokojnie się da.
Nie ufaj dealerowi w stu procentach
Pozwolę sobie postawić tezę, że jeżeli osoba, która sprzedaje Ci samochód nie jest Twoim najlepszym przyjacielem jeszcze z czasów dzieciństwa, to bierz poprawkę na to co oferuje 🙂 Skąd taki założenie? Ano stąd, że w trakcie rozmów telefonicznych i mailowych zdawałem sprzedawcom podobne pytania, a odpowiedzi często znacznie się od siebie różniły. Większość tego typu nieścisłości krążyło wokół usług dodatkowych, które trzeba dobrać, żeby leasingodawca zgodził się udzielić kredytu. Oferowano mi więc: GAP w droższym pakiecie, niż to konieczne, dodatkowe ubezpieczenie na życie, dodatkowe ubezpieczenie zdrowotne, czy pakiet serwisowy. O zdaniu, że „już nic się nie da zrobić z ceną” nie muszę chyba wspominać 😉
Podsumowanie
Na koniec mały disclaimer, który być może powinien umieścić zaraz na początku. Celem niniejszego artykułu nie było chwalenie się czymkolwiek. Chciałem Cię po prostu zainspirować i pokazać, że nawet introwertyk ze znikomym doświadczeniem negocjacyjnym może coś zdziałać. Wiem, że tuż po mojej akcji zainspirowałem przynajmniej jedną osobę do podobnego działania, z którą rozmawiałem na ten temat prywatnie, więc stwierdziłem, że czemu by nie podzielić się tym wszystkim szerzej. Oczywiście trzeba pamiętać, że cały system nie jest powtarzalny w 100%, ponieważ wpływa na niego kilka czynników. Myślę, że wysokość i chęć do udzielania rabatu zależy choćby od ceny auta, koniunktury, czy też od „cyklu życia samochodu”. W naszym przypadku było tak, że upatrzony przez nas model dosłownie kilka dni po dograniu warunków sprzedaży, został zaprezentowany w wersji poliftingowej, co mogło (ale nie musiało) wpłynąć na wysokość rabatu udzielanego na „starszą wersję”. Całość będzie uzależniona od producenta i sposobu kooperacji salonów sprzedaży. Nikt nie zabrania Ci jednak próbować 😉
Bądź na bieżąco!
Podobają Ci się treści publikowane na moim blogu? Nie chcesz niczego pominąć? Zachęcam Cię do subskrybowania kanału RSS, polubienia fanpage na Facebooku, zapisania się na listę mailingową:
lub śledzenia mnie na Twitterze. Generalnie polecam wykonanie wszystkich tych czynności, bo często zdarza się tak, że daną treść wrzucam tylko w jedno miejsce. Zawsze możesz zrobić to na próbę, a jeśli Ci się nie spodoba – zrezygnować
Dołącz do grup na Facebooku
Chcesz więcej? W takim razie zapraszam Cię do dołączenia do powiązanych grup na Facebooku, gdzie znajdziesz dodatkowe informacje na poruszane tutaj tematy, możesz podzielić się własnymi doświadczeniami i przemyśleniami, a przede wszystkim poznasz ludzi interesujących się tą samą tematyką co Ty.
W grupie Programista Na Swoim znajdziesz wiele doświadczonych osób chętnych do porozmawiania na tematy krążące wokół samozatrudnienia i prowadzenia programistycznej działalności gospodarczej. Vademecum Juniora przeznaczone jest zaś do wymiany wiedzy i doświadczeń na temat życia, kariery i problemów (niekoniecznie młodego) programisty.
Wesprzyj mnie
Jeżeli znalezione tutaj treści sprawiły, że masz ochotę wesprzeć moją działalność online, to zobacz na ile różnych sposobów możesz to zrobić. Niezależnie od tego co wybierzesz, będę Ci za to ogromnie wdzięczny.
Na wsparciu możesz także samemu zyskać. Wystarczy, że rzucisz okiem na listę różnych narzędzi, które używam i polecam. Decydując się na skorzystanie z któregokolwiek linku referencyjnego otrzymasz bonus również dla siebie.
Picture Credits
27 marca 2023 at 13:49
W 2023 roku wciąż działa ta metoda, chociaż ja nie uzyskałem takiego rabatu, udało mi się zejść do 5.5% wartości samochodu, ale ponieważ biorę elektryka to i tak sporo + dopłata z Mój Elektryk i jest w miarę akceptowalnie
30 marca 2023 at 07:42
cool!
5 stycznia 2021 at 20:34
u mnie negocjacje wyglądały trochę inaczej,
jak już w pierwszym salonie zdecydowałem się na konkretny model i opcje dodatkowe zrobiłem wycieczkę po salonach w okolicy ( w promieniu kilkunastu kilometrów mam 4) i wchodziłem mówiąc że mam już wszystko wybrane i chcę zagrać w otwarte karty, w okolicy jest kilka salonów i kupię tam gdzie zaoferują najmniej, Udało się co nieco urwać plus zyskać dodatkowy komplet opon i akcesoriów 😉
13 stycznia 2021 at 08:00
No i pięknie! 🙂 Ostatecznie kupiłeś w tym pierwszym salonie?
5 stycznia 2021 at 09:45
Nie podałeś najważniejszej informacji, czyli marki pojazdu. „Ugranie” 18% przy mercedesie jest dobrym wyczynem, ale np. 18% przy audi to jak zabrać dziecku cukierka.
6 stycznia 2021 at 18:51
IMHO nie jest to najważniejsza informacja, żeby zaprezentować powyższy proces. Słyszałem o „politykach rabatów” i raczej jasne jest, że u jednych ugramy X, a u innych Y. Ja tu bardziej chciałem pokazać różnice cenowe na jednym konkretnym modelu, przy tej samej konfiguracji, u różnych dealerów tej samej marki.
4 stycznia 2021 at 22:20
Obstawiam że to był Renault Megane, ewentualnie Hyundai i30, ale on chyba wczesniej miał prezentacje modelu po faceliftingu.
Tak czy siak – podejście do negocjacji dobre 🙂 I gratuluje wytrwałości – bo ze swoim salonem już właściwie byłeś ugadany na 17%, a następnego dnia kontaktujesz się z nimi i zmieniasz negocjacje na 18%. Ja bym nie miał jaj aby zmieniać już wynegocjowaną wartość 😉
Z moich obserwacji wynika, że sprzedawcy zawsze chcą potwierdzenia że faktycznie dysponujemy lepszą ofertą z innego salonu.
Ja już przechodzilem przez jeden leasing (2 lata temu) i było podobnie tak jak opisujesz. Cold maile po salonach kończyły się odpowiedziami na poziomie 40%, jeden z salonów po pół roku mi odpisał „czy jeszcze jestem zainteresowany” 😀
Leasing też można negocjować. Co więcej – miałem oferty że jak wezmę ofertę wiązaną (auto + leasing z salonu) to jeszcze zejdą z ceny 😉 I akurat cold emaile do banków w sprawie kalkulacji leasingu to 100% skuteczności i odpowiedź w ciągu 2-4 dni.
6 stycznia 2021 at 18:46
Obstawiam że to był Renault Megane, ewentualnie Hyundai i30, ale on chyba wczesniej miał prezentacje modelu po faceliftingu.
– Dwa razy pudło 🙂
Tak czy siak – podejście do negocjacji dobre 🙂 I gratuluje wytrwałości – bo ze swoim salonem już właściwie byłeś ugadany na 17%, a następnego dnia kontaktujesz się z nimi i zmieniasz negocjacje na 18%. Ja bym nie miał jaj aby zmieniać już wynegocjowaną wartość 😉
– Przyznam, że w tym momencie miałem największe wątpliwości i nie wiedziałem co z tym zrobić. Ostatecznie zrobiłem tak, że odczekałem dzień i zadzwoniłem w sprawie tych 18% zamykając negocjacje, bo wcześniej 17% wytargowałem mailowo 🙂
Z moich obserwacji wynika, że sprzedawcy zawsze chcą potwierdzenia że faktycznie dysponujemy lepszą ofertą z innego salonu.
– Też o tym słyszałem, ale w moim przypadku nikt się o potwierdzenie nie upominał. Jednak dla własnego komfortu psychicznego nikomu nie blefowałem i zawsze miałem „podkładkę” gdyby ktoś zapytał 🙂
Ja już przechodzilem przez jeden leasing (2 lata temu) i było podobnie tak jak opisujesz. Cold maile po salonach kończyły się odpowiedziami na poziomie 40%, jeden z salonów po pół roku mi odpisał „czy jeszcze jestem zainteresowany” 😀
– Dam znać, jeżeli do mnie się jeszcze ktoś odezwie „po latach” 🙂
Leasing też można negocjować. Co więcej – miałem oferty że jak wezmę ofertę wiązaną (auto + leasing z salonu) to jeszcze zejdą z ceny 😉 I akurat cold emaile do banków w sprawie kalkulacji leasingu to 100% skuteczności i odpowiedź w ciągu 2-4 dni.
– Potwierdzam 🙂
4 stycznia 2021 at 12:36
Jak szukalem info o leasingu bo byla to dla mnie czarna magia to trafilem na taki portal fmleasing pl. Nie chce zeby to byla reklama, ale mega pomagają… nawet w ocenie ofert, umow itd. i co mnie zdziwiło wszystko za free.
6 stycznia 2021 at 18:38
Też chyba trafiłem na ten portal i co nieco się z niego dowiedziałem 🙂
4 stycznia 2021 at 00:04
Hmm. Ciekawe, słyszałem o tym, by nie rzucać się na pierwszą ofertę. Jak kompletnie nie umiem kupować samochodów. Ostatnio taki zakup dokonywałem w salonie używanych. Wiem, że dałem ciała odnośnie do zakupu. Spotkała mnie za to ciekawa sytuacja z leasingiem. Zejście z oferty ponad 114% na 106%.
6 stycznia 2021 at 18:37
Brawo dla ciebie 🙂 8% na leasingu to fajne osiągnięcie!
6 stycznia 2021 at 21:41
Dzięki. Jak na amatora w tych tematach. Było to całkiem ciekawe. Natomiast na temat problemów z bankiem mógłbym napisać krótkie opowiadanie. Straciłem ostatnie zaufanie do tej instytucji.
9 stycznia 2021 at 08:33
To śmiało pisz! Nawet tutaj – na pewno taka informacja przyda się innym.
1 stycznia 2021 at 16:33
Ja po wybraniu marki i modelu zadzwoniłem do każdego salonu w Polsce 😉 Ostatecznie miałem dwie bardzo podobne oferty na zalegające w salonach auta, różniły się tylko kolorami. Cena była niżka o ok 30k od ceny katalogowej, udało się jeszcze coś ugrać, dywaniki i opony zimowe. Wycieczka 360km do innego miasta i tak byłą opłacalna jak w salonie w mieście którym mieszkałem Pani „nie do końca” mówiła prawdę o wyposażeniu w danym modelu… 😀
2 stycznia 2021 at 22:29
Twardy z Ciebie zawodnik 🙂 Ja nie miałem aż tyle zapału, żeby dzwonić do wszystkich salonów, ale i tak myślę, że miałem odpowiednio duży rozrzut ofert, żeby zobaczyć o co w tym wszystkim chodzi 🙂
1 stycznia 2021 at 15:30
Będzie kiedyś artykuł o leasingu?
2 stycznia 2021 at 22:30
Być może 🙂 A co konkretnie chciałbyś wiedzieć?
2 stycznia 2021 at 22:36
Generalnie, procedura, formalności, wybór oferty, na co zwrócić uwagę, jak to się ma do zakupu auta za gotówkę (opłacalność?).
2 stycznia 2021 at 22:47
Pomyślę, pomyślę… teraz mam jakiekolwiek doświadczenie w tym temacie, więc może się nad nim pochylę, szczególnie że poprzedni artykuł o samochodzie w firmie trochę się z dezaktualizował.
3 stycznia 2021 at 14:38
Podpinam się, chętnie przeczytałbym na czym stanął Twój wybór, ile lat leasingu, czy z pierwszą wpłatą, ile % wykupu, czy będziesz wykupował czy nie. Jak porównywałeś opłacalność leasingów. BTW od 2021 chyba zmienia się rozliczanie kosztów paliwa i nie tylko na auto osobowe ze 100% na 70%….
6 stycznia 2021 at 18:33
Hmm… jak sobie to jakoś ułożę w głowie, to faktycznie może coś wystukam.
Jeżeli chodzi o zmiany rozliczeń, to niczego takiego w tym roku nie kojarzę. Już od jakiegoś czasu (rok lub dwa) można rozliczać tylko 75% kosztów eksploatacji przy mieszanym wykorzystywaniu auta… Wygląda na to, że faktycznie przydałoby się zaktualizować wpis o samochodzie w firmie, bo ten pierwszy nieco się już zakurzył.
1 stycznia 2021 at 15:09
Ale co było negocjowane? Pierwsza wpłata, rata leasingu, kwota za wykup? Jak to wyglądało procentowo?
2 stycznia 2021 at 22:32
Powyżej negocjowana była cena auta. To o czym piszesz: pierwsza wpłata, rata leasingu, kwota za wykup, to oczywiście kolejna rzecz, nad którą warto się pochylić, ale punktem wyjścia jest całkowita cena samochodu.
1 stycznia 2021 at 14:15
Znajomy ze dwa lata temu kupował Astrę na południu kraju. Rozesłał ze 20-30 cold maili do salonów z zapytaniem o cenę. Około połowa odpisała, ale finalnie dostał rabatu z 15-20k plus jakies gifty, co przy wartości auta było niezłym wyczynem.
Więc stanowczo warto weryfikować inne salony, bo można się dogadać na dobrą cenę 🙂
2 stycznia 2021 at 22:33
Jak najbardziej warto 🙂
9 czerwca 2021 at 18:30
Również jechałem z centrum (pod Poznaniem) na południe (Wrocław), bo dealer na Astrę K (1.6 200HP) w konfigu za 137tys dał mi ostateczną cenę 106tys 😉 Co prawda leasing był jakieś 106%, ale miałem jeszcze ubezpieczenie na 3 lata z góry w PZU za mniej niż 10k 🙂
10 czerwca 2021 at 08:37
No i pięknie! Solidna korzyść 🙂
PS. Jak się jeździ?
1 stycznia 2021 at 13:28
Czyli jakie to auto? 🙂
1 stycznia 2021 at 14:13
Właśnie, pochwal się co do za model! 🙂
I przy okazji ciekawy jestem jakie elementy wyposażenia były u Ciebie kluczowe w wyborze auta? Mi się osobiście marzy tempomat, bo w focusie go nie mam.
2 stycznia 2021 at 22:45
Marka i model nie mają tu dużego znaczenia 🙂 Podobnie konkretne kwoty. Dlatego też nie pisałem o nich w artykule… być może za jakiś czas pojawi się tu artykuł na temat plusów i minusów tego auta (bo po głowie chodzi mi już coś takiego), więc i model się pojawi 🙂
Jeżeli chodzi o kryteria wyboru, to chyba kwestia indywidualna. Być może również i tym podzielę się przy okazji planowanego artykułu… jeżeli to wniesie jakąś wartość 🙂 Akurat my z żoną przerobiliśmy już wcześniej dwa auta używane, więc mieliśmy w miarę konkretnie sprecyzowane co nam się podoba i przydaje, a z czego nie korzystamy i można to pominąć.
3 stycznia 2021 at 17:51
No ja wiem, że indywidualna, ale sam się zastanawiam nad zmianą auta i jestem ciekawy jak podejmowałeś swoją decyzję.
Jak nie chcesz w komentarzach, to wrzuć info na grupę 😉
6 stycznia 2021 at 18:24
Tak jak wspomniałem, przez kilka lat posiadania dwóch różnych aut, wyklarowały się pewne kryteria. Bez kontekstu mogą wyglądać dziwnie, ale kilka Ci przedstawię. Kolejność przypadkowa:
– automatyczna klimatyzacja (wcześniej mieliśmy tylko ręczną)
– płaska powierzchnia bagażnika (tzn. bez „progu” od strony klapy bagażnika)
– brak lub minimalny tunel środkowy z tyłu (czyli po prostu płaska podłoga)
– funkcja zapamiętywania ustawień fotela i lusterek zewnętrznych (przynajmniej dla dwóch osób)
– spory bagażnik
I to chyba były takie główne kryteria. Z tym, że tu jest ważne również to, że przesiadaliśmy się z dwudziestoletniego samochodu, który nie miał zbyt wiele, więc na przykład tempomatu nie brałem pod uwagę, bo nie wiedziałem czy to fajne, czy nie. Początkowo nie celowaliśmy też w leasing nowego auta, tylko kupno używanego, więc później doszło jeszcze kilka rzeczy „w pakiecie”, o których nie myśleliśmy. Niemniej jednak, udało się zrealizować założenia początkowe, które sobie założyliśmy i z tego jestem zadowolony 🙂
4 stycznia 2021 at 12:02
Akurat marka ma duże znaczenie ponieważ różne marki maja różne polityki rabatów. Np. w mazdzie byś tyle nie ugrał. Ale sposób jest dobry, sam tak robiłem 🙂
6 stycznia 2021 at 18:13
Chodziło mi o to, że przy pokazywaniu procesu, który ja przetestowałem, marka nie dużego ma znaczenia. Owszem, słyszałem o różnych politykach rabatów u poszczególnych producentów i być może tu czy tam nie da się uzyskać ogromnych zniżek. Co nie znaczy, że nie znajdziemy różnicy pomiędzy poszczególnymi salonami sprzedaży 🙂
7 stycznia 2021 at 21:11
C5 Aircross?