Jednym z powtarzanych jak mantrę efektów przejścia na zdalną pracę z domu jest oszczędność czasu na dojazdach do biura. Faktem jest, że podróż z domu do biura może zabierać sporo czasu. Przebicie się przez miasto pokroju Torunia w godzinach szczytu zajmuje od kilkunastu do kilkudziesięciu minut. Przebicie się przez większe miasto, dojazd z przedmieścia lub z sąsiednich miejscowości może zmienić minuty w godziny. Mnożąc to razy dwa, bo przecież musimy jeszcze wrócić, robi się całkiem spory kawałek czasu. Cały ten czas można zaoszczędzić decydując się na zdalną pracę z domu. Tylko czy aby na pewno?

Czy nie przypomina Ci to sytuacji z rzucaniem palenia? Niejednokrotnie słyszałem ile to pieniędzy można zaoszczędzić rezygnując z papierosków. Średnia cena paczki fajek w Biedronce, to jakieś 15 zł. Rzucając, przy paleniu paczki dziennie, przez 30 dni będziemy mieli jakiś milion pięćset sto dziewięćset. Taka góra kasy, że odkładając przez kilka miesięcy wyjedziemy na 4 lata na Bora Bora. Ilu znasz ex-palaczy, którzy odwiedzili Bora Bora? Właśnie!

W obydwu przypadkach zapomina się o jednej ważnej rzeczy: o tym „można”. „Można zaoszczędzić” jest tu kluczowe. To jest absolutna prawda – można zaoszczędzić czas, czy pieniądze. Warto tylko pamiętać, że „można” nie jest równoznaczne z tym, że się to stanie. To co zrobimy z tymi pieniędzmi, czy czasem zależy wyłącznie od nas. Możemy je faktycznie zaoszczędzić i zagospodarować na coś sensownego albo przepuścić przez palce bez żadnej refleksji.

Odchodząc już od analogii do rzucania palenia, to sposób zagospodarowania czasu przeznaczanego na dojazdy zależy wyłącznie od Ciebie. Zrób z nim co chcesz, ale mniej tego świadomość.

BTW. Czas na dojazdy do pracy można spożytkować równie, a czasem i bardziej efektywnie. Przykładem może być słuchanie podcastów lub audiobooków podczas prowadzenia samochodu, czy też przerabianie kursów online podczas podróży komunikacją publiczną.

Inspiracja: Twitter