Mam nadzieję, że poniższy artykuł przypadnie Ci do gustu. Nie przywiązuj zbyt dużej wagi do daty powstania tego wpisu. Nawet jeśli napisałem go na początku istnienia bloga, to staram się przynajmniej raz w roku przeglądać stare treści i je aktualizować. Jeżeli mimo wszystko zauważysz jakąś nieścisłość w tekście, to daj mi proszę znać w komentarzu poniżej.
Pamiętaj także, że wartość tego bloga podbijają pozostawione tu komentarze. Jeżeli temat poruszany we wpisie Cię interesuje, to polecam doczytać także komentarze do niego. Znajdziesz w nich chociażby punkt widzenia innych osób, czy dodatkowe informacje, o których ja zapomniałem lub nie wiedziałem.
Kilkukrotnie na łamach bloga wspominałem, że podstawowym celem mojego przejścia na samozatrudnienie była optymalizacja finansowa i chęć samodzielnego zapewnienia sobie środków finansowych na emeryturze. Nigdy jednak nie wspomniałem w jaki sposób chciałbym to zrobić. I chociaż od długiego czasu miałem ten temat zakolejkowany, to nigdy nie był on wysoko na liście. Kiedy jednak jeden z moich patronów wspomniał o tym, to automatycznie nadałem sprawie większy priorytet. I oto jest 🙂 Krótka historia o tym jak planuję zapewnić sobie i swojej rodzinie lepszą przyszłość bez oglądania się na ZUS.
rozliczania faktycznych kosztów uzyskania przychodu (kiedy rozliczasz się na zasadach ogólnych lub liniowo).
Wszystkie trzy powyższe czynniki powodują, że w Twojej kieszeni zostaje więcej pieniędzy niż byłoby to na etacie. Nie ma jednak róży bez kolców – mniejsze składki ZUS, to potencjalnie mniejsza emerytura z ZUS (choć i tak ma być malutka). Musisz więc zadbać o siebie sam i przynajmniej część nadwyżek finansowych odkładać na przyszłość. Za chwilę pokażę Ci jak robię to ja.
Disclaimer
Od razu zaznaczę, że nie jestem żadnym doradcą finansowym w rozumieniu jakiejkolwiek ustawy. Nie zamierzam tu niczego doradzać i nikogo do do niczego namawiać. Chcę Ci tylko pokazać jakie działania podejmuję ja i gdzie lokuję pieniądze. Być może zainspiruje Cię to do działania albo chociaż odczaruje pewne aspekty inwestycyjne, które mogą wydawać się magiczne kiedy patrzy się wyłącznie na topowych inwestorów świata. Z doświadczenia wiem, że podpatrywanie kogoś bardziej przyziemnego często inspiruje znacznie bardziej niż patrzenie na „gwiazdy”. Mam nadzieję, że podobnie będzie i w tym przypadku 🙂
Cykl artykułów "Samozatrudnienie - blaski i cienie"
Ten wpis jest częścią cyklu, w którym staram się rozwiać wszelkie wątpliwości na temat samozatrudnienia. Poszczególne artykuły są od siebie niezależne i możesz je czytać osobno, jednak przeczytanie wszystkich dostarczy Ci pakiet kompleksowej wiedzy.
Gdzie odkładam/inwestuję pieniądze na (niekoniecznie) daleką przyszłość?
Przejdźmy teraz krok po kroku przez narzędzia, których używam odkładając pieniądze na przyszłość.
IKZE, a potem IKE
Od grudnia 2016 roku IKZE, czyli Indywidualne Konto Zabezpieczenia Emerytalnego, jest moim podstawowym narzędziem inwestowania pieniędzy przeznaczonych na emeryturę. W niedalekiej przyszłości dorzucę do tego również IKE, czyli Indywidualne Konto Emerytalne.
Czym jest IKE i IKZE?
Po szczegóły odsyłam do bardziej wyspecjalizowanych w tych dziedzinach źródeł wiedzy w internecie, jak choćby do tego artykułu Michała Szafrańskiego. Ja postaram się to wyjaśnić najprościej i najkrócej jak się da.
Z grubsza rzecz biorąc, obydwa twory są częścią III filaru emerytalnego i „opakowują” kilka dostępnych na rynku finansowym narzędzi inwestycyjnych. Tymi narzędziami mogą być zarówno depozyty bankowe, fundusze inwestycyjne, jak i papiery wartościowe (i jeszcze kilka innych rzeczy). To na jakich zasadach działa ich „wnętrze” zależy od typu narzędzia oraz od instytucji, która dane narzędzie utrzymuje (bank, TFI, dom maklerski itp.). Generalnie wszystkie narzędzia inwestycyjne będące wnętrzem IKE lub IKZE mają swoje odpowiedniki działające bez tych opakowań i mogą bez nich żyć. Jednak z punktu widzenia inwestora (niekoniecznie tylko tego odkładającego na emeryturę) to właśnie opakowanie jest tutaj „truskawką na torcie” 😉
Jako część III filaru obydwa opakowania są regulowane przez polskie prawo i „na zachętę” umożliwiają inwestującym optymalizację podatkową. Obydwa na swój sposób. IKE „chroni” nasze zyski przed podatkiem od zysków kapitałowych (tzw. podatkiem Belki), a wpłaty na IKZE można odliczyć od dochodu w PIT. Co ciekawe jest to jedyna tego typu ulga podatkowa, z której mogą skorzystać również osoby rozliczające się podatkiem liniowym, o czym pisałem już wcześniej.
Minusy
Są dwa główne zarzuty stawiane IKE i IKZE, które znajduję w internecie.
[PRAWDA/FAŁSZ] Rząd może położyć łapę na pieniądzach
Pierwszy z nich odnosi się do obawy przed tym, że jako instrumenty regulowane przez rządzących mogą w każdej chwili zostać zmienione i ktoś może położyć łapę na znajdujących się tam pieniądzach, jak stało się choćby z II filarem, czyli OFE. Jednak w odróżnieniu do OFE, III filar jest znacznie dalej od Rządu. To co jest regulowane, to tylko wspomniane „opakowania”. Znajdujące się wewnątrz pieniądze kontrolowane są poprzez zajmujące się nimi instytucje finansowe. W tym miejscu z kolei może odezwać się ktoś sceptycznie nastawiony do instytucji finansowych, ale dla takich osób nie mam rady 🙁 Jedyne co mogę podpowiedzieć, to trzymanie pieniędzy w szczelnej skarpecie 🙂 Przyszło nam żyć w czasach, w których tylko mały ułamek pieniędzy znajduje się fizycznie w naszych portfelach. Znakomita większość jest po prostu ciągiem bitów zapisanych gdzieś we wszechświecie 😉 Można się z tym godzić lub nie. IKE i IKZE są dla tych, którzy się z tym godzą.
[FAŁSZ] Pieniądze wybierzesz dopiero po sześćdziesiątce
Drugi główny zarzut to brak możliwości wcześniejszej wypłaty środków niż przed ukończeniem 60 lub 65 roku życia. Więc tak: najpierw ten zarzut zdementuję, a zaraz potem całkowicie podważę jego sensowność 😉 Nie jest bowiem prawdą, że pieniędzy nie można ruszyć do sześćdziesiątki – prawdą jest tylko to, że jeżeli je ruszysz przed terminem, to musisz zapłacić należny podatek, z którego normalnie obydwa „opakowania” Cię zwalniały. Tylko czy taki zarzut ma w ogóle sens? Przecież zarówno IKE, jak i IKZE są instrumentami dedykowanymi gromadzeniu kapitału na emeryturę, a zgodnie z założeniami ta zaczyna się w Polsce w okolicach 60-ki.
[PRAWDA] Limity wpłat
Oprócz dwóch głównych zarzutów, również limity wpłat mogą być dla niektórych minusem. Każdego roku określana jest bowiem maksymalna kwota jaką można na IKE lub IKZE wpłacić. W 2018 roku jest to odpowiednio 13329,00 zł oraz 5331,60 zł. Limity nie powinny jednak dziwić. Gdyby ich nie było, to równie dobrze Rząd mógłby znieść podatek Belki lub wprowadzić ulgę podatkową dla oszczędzających zamiast III filaru.
[PRAWDA] Zdrowa łupina, ale zgniły środek
W internecie można naczytać się również narzekań na straty jakie ludziom przynosi IKE lub IKZE. To jest absolutne kłamstwo. Te dwa instrumenty same nie przynoszą ani zysków, ani strat. Wyniki inwestycji uzależnione od tego co dana implementacja IKE lub IKZE opakowuje, jak zarządzamy zainwestowanymi pieniędzmi oraz od prowizji i opłat, które pobierają instytucje prowadzące konkretne narzędzia. Dlatego też często instrumenty trzeciego filaru przyjmują na siebie ciosy, które w rzeczywistości należą się instytucją finansowym bądź niedoświadczonym inwestorom.
Co opakować?
Jak już wspomniałem, IKE i IKZE są tylko opakowaniami innych instrumentów finansowych i zarówno ryzyko strat, jak i wysokość potencjalnych zysków zależy właśnie od nich. Co mamy do wyboru? W kolejności od najmniej ryzykownych: lokaty bankowe, konta oszczędnościowe, obligacje skarbowe, fundusze inwestycyjne, dobrowolne fundusze emerytalne, polisy na życie z funduszem kapitałowym oraz rachunki maklerskie. Tak jak już wspomniałem – nie ma tu praktycznie niczego, z czego nie moglibyśmy skorzystać również bez opakowania w postaci IKE lub IKZE.
Ja osobiście, na chwilę obecną posiadam IKZE w postaci rachunku maklerskiego prowadzonego przez mBank Dom Maklerski. Dlaczego zdecydowałem się na najbardziej ryzykowną z opcji?
Inwestowanie (nie granie!) na giełdzie
Wielu patrzącym z boku laikom (w tym jakiś czas temu również mi) giełda kojarzy się z maklerami w czerwonych szeklach krzyczącymi: Kupuj!, Sprzedaj! 🙂 Nie twierdzę, że tak nie jest. Być może gdzieś, w dalekich krainach… To skojarzenie wiążę się jednak z pojęciem grania na giełdzie, czyli najprościej mówiąc reagowania na bieżące czynniki, które mogą wpływać na wyceny notowanych spółek i odpowiednie kupowanie/sprzedawanie ich akcji. Celem jest uzyskanie jak najlepszego wyniku finansowego tu i teraz. To jest właśnie to ryzykowne podejście do giełdy.
Istnieje również drugie, całkowicie opozycyjne podejście do tematu. Jest nim inwestowanie długoterminowe. Nie chcę zagłębiać się w szczegóły, ale generalnie chodzi o to, że zamiast ładować duże pieniądze jednorazowo w określoną spółkę i liczyć, że kiedyś wyrośnie z niej drugie Apple, Google, czy Microsoft, to wpłaca się cyklicznie mniejsze kwoty i inwestuje w kilka wybranych aktywów. Dzięki temu koszt zakupu akcji uśrednia się w dłuższym okresie czasu, a historia pokazuje, że duże, stabilne spółki (np. te z kapitałem Skarbu Państwa) na przestrzeni lat również przynoszą zyski, nawet pomimo chwilowych zawahań, czy giełdowych recesji. Do takiego podejścia trzeba jednak dojrzeć i się uzbroić. Przede wszystkim w grubą skórę i cierpliwość. Wahania kursów potrafią być duże, a jeżeli z pierwszym zakupem akcji trafisz akurat w momencie podwyższonej ceny, to przez długie tygodnie/miesiące (dopóki kurs zakupu się nie uśredni) będzie wyglądało na to, że ciągle tracisz. Najlepsze rozwiązanie: oduczyć się ciągłego zerkania na notowania i realizowania założonego planu choćby się waliło i paliło 🙂
To jest tak naprawdę temat rzeka (jeśli chcesz to możemy podyskutować o tym w komentarzach) i nie ma 100% pewności, że mimo długoterminowego podejścia nie trafisz w spółkę, która nie zbankrutuje. Trzeba się z tym liczyć. Niezależnie od strategii, przed kupnem pierwszych giełdowych aktywów warto zapoznać się z podstawowymi terminami i mechanizmami jakie w tym świecie obowiązują. To na pewno się przyda. Pewnym jest również to, że po obraniu właściwego kursu, inwestowania długoterminowe nie wymaga bardzo dużego zaangażowania czasowego. Co akurat dla mnie ma duże znaczenie.
Dodatkowy sposób na zmniejszenie ryzyka
Znam dwa sposoby na dodatkowe zniwelowanie ryzyka strat i/lub zwiększenie prawdopodobieństwa wyższych zysków.
ETF-y
Pierwszym z nich jest inwestowanie w ETF-y.
ETF (skrót od: exchange traded fund) to fundusz inwestycyjny, którego celem jest odzwierciedlenie określonego indeksu giełdowego. Tytuły uczestnictwa w danym funduszu notowane są na giełdzie i to je kupuje się lub sprzedaje.
Dlaczego ETF-y są „bezpieczniejsze”? Właśnie dlatego, że opierają się na indeksach giełdowych, a te obliczane są na podstawie wyceny akcji konkretnych grup spółek (często tych największych), a więc nawet jeśli jedna spółka zaliczy duży spadek cen akcji, to na całym indeksie odbije się to w znacznie mniejszym stopniu.
Dlaczego zwiększają szanse na zysk? Patrząc na coroczne wyniki takich indeksów, to jednego roku przynoszą one straty, a innego zyski. Jednak z perspektywy kilku lub kilkunastu lat, to do tej pory wychodziły na plus.
Przykład: WIG20 to indeks giełdowy 20 największych spółek akcyjnych notowanych na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych, a odwzorowującym go ETF-em jest ETFW20L.
W ostatnim czasie, to właśnie ETF-y są w dużej mierze celem inwestycyjnym na moim koncie IKZE.
Spółki wypłacające dywidendy
Drugą opcją, którą również warto rozważyć jest inwestowanie w spółki dywidendowe, czyli te, które dzielą się zyskami ze swoimi akcjonariuszami. Co prawda nie zmniejszymy przez to znacząco ryzyka strat, ale możemy zwiększyć szanse na osiągniecie satysfakcjonującego rezultatu.
Co oprócz tego?
IKE/IKZE i inwestowanie w ETF-y, czy spółki dywidendowe to plan długoterminowy dla pieniędzy, które faktycznie dedykuję „dalszej przyszłości”.
Oszczędności, które chcę mieć „pod ręką”, tak na wszelki wypadek, wrzucam po prostu na krótkoterminowe lokaty lub konta oszczędnościowe. Kokosów z tego nie ma, ale nie ma też możliwości poniesienia straty, a w zamian jest elastyczność.
Od czasu do czasu, bardzo hobbystycznie pomnażam nadwyżki finansowe na rynku NewConnect, na którym notowanych jest m.in. wiele aspirujących firm z sektora nowych technologii (w tym gier komputerowych).
Co planuję w przyszłości?
W dalszej perspektywie planuję ulokować część oszczędności w nieruchomościach na wynajem. Będę celował w specyficzne okazy, które pojedynczo mogą nawet przynosić stratę, ale rozliczane pod dodatkowym PKD w działalności gospodarczej będą generowały zysk.
Zamierzam kupować mieszkania z rynku wtórnego. Kupując takie mieszkanie, które było wcześniej użytkowane przez pięć lat, mamy prawo zastosować jako osoby, które je wynajmują najemcom, stawkę amortyzacji w wysokości 10% rocznie. Czyli jeżeli kupiłem mieszkanie za 400 tys. zł, to co roku mam prawo odpisać sobie na papierze 40 tys. zł rocznie. To jest „papierowy koszt”, ja go fizycznie nie ponoszę, ja już go poniosłem przy zakupie mieszkania, płacąc te 400 tys. zł. Dzieląc przez 12, to jest 3300 zł miesięcznie. Jest to tzw. odpis amortyzacyjny. Nawet jeżelibym na tym mieszkaniu nie zarabiał, wychodziłbym totalnie na zero lub na minus, to uwzględniając to, że mam wysokie przychody w mojej działalności gospodarczej, a wynajem mieszkań również będę rozliczał w ramach działalności gospodarczej – mieszkania kupuję na siebie, a będę rozliczał w działalności gospodarczej – to sam zysk na odpisie amortyzacyjnym wynosi 19% tej kwoty, bo płacę podatek liniowy. Czyli 3300 zł odpisu amortyzacyjnego co miesiąc, krótko mówiąc, zmniejsza mój płacony podatek o 627 zł miesięcznie.
Jeżeli temat Cię zainteresował, to zachęcam do przesłuchania całego odcinka. Znajduje się w nim kilka ciekawych spostrzeżeń na temat inwestowania w nieruchomości.
Gdzie jeszcze kieruję swój wzrok?
Przez pewien moment lokowałem pieniądze w fundusze inwestycyjne, jako „mniej wymagającą czasowo” alternatywę dla inwestowania na giełdzie. Szybko jednak z tego zrezygnowałem gdy dowiedziałem się o wspomnianych wyżej ETF-ach i spółkach dywidendowych.
Od czasu do czasu zerkam również na obligacje. Dawniej zastanawiałem się nad korporacyjnymi, ostatnio mój wzrok przyciągnęły obligacje skarbowe, szczególnie te indeksowane inflacją. Ani w jednym, ani w drugim przypadku nie zdecydowałem się jeszcze jednak na ich zakup.
Osoby, które warto obserwować
W internecie można znaleźć wiele źródeł wiedzy na poruszone przeze mnie powyżej tematy. Znacząca większość jest niestety słabej jakości. Nie mniej jednak udało mi się znaleźć kilka osób, które w bardzo przystępny i rzetelny sposób dzielą się swoją wiedzą na temat inwestowania i oszczędzania na przyszłość. Poniżej wymieniłem tych, których publikacje regularnie śledzę i z czystym sumieniem mogę polecić również Tobie:
O rozwiązaniach III filaru i długoterminowych inwestycjach przeczytasz praktycznie u każdego z tych panów. Jeżeli zainteresował Cię temat, to naprawdę warto przejrzeć ich dotychczasowe artykuły i dodać blogi do swojego ulubionego czytnika RSS. BTW. czy mój już dodał[a|e]ś? 😉
Finansowy Ninja
Jeżeli zamiast przeglądania wszystkich blogów chciał(a)byś dostać bardziej skondensowaną wiedzę na temat oszczędzania (na bliską lub daleką przyszłość), to śmiało mogę polecić Ci lekturę książki Finansowy Ninja, autorstwa (wymienionego na pierwszym miejscu powyżej) Michała Szafrańskiego. Znajdziesz w niej dużo, dużo więcej skondensowanej wiedzy na temat finansów osobistych, a o szczegółach odnośnie zawartości możesz dowiedzieć się z opublikowanej przeze mnie recenzji.
(Prawie) nigdy nie straciłem na tego typu inwestycjach
Żaden ze mnie Warren Buffett, ale muszę przyznać, że sumarycznie na inwestowaniu na giełdzie do tej pory nie straciłem. Nawet w tej chwili mam do rozliczenia jakiś drobny przychód z zeszłorocznego inwestowania na rynku NewConnect. Wynika to głównie z tego, że inwestuję raczej zachowawczo, tylko w rzeczy, które rozumiem. Nauczyłem się już również nie robić gwałtownych ruchów, tylko spokojnie czekać. Czas leczy rany i bessę na giełdzie 😉
Nie zawsze jednak tak było. Pamiętam, że na początku mojej giełdowej przygody myślałem sobie, że bez żadnej wiedzy tu kupię, tam sprzedam i będą z tego miliony 🙂 Skończyło się na tym, że co 15 minut zerkałem na notowania i denerwowałem się kiedy tylko kurs akcji skierował się choćby o grosz w dół 😀 Szybko z tego zrezygnowałem, bo uznałem, że to nie na moje nerwy. Do giełdy wróciłem gdzieś dopiero po roku lub dwóch, ale tym razem z podstawową wiedzą teoretycznym o co w tym wszystkim chodzi. Tak było.
Polisolokata AXA
Inwestowania w produkty, które rozumiem także nauczyłem się na własnej skórze. I tu pojawia się właśnie to „prawie” z poprzedniego nagłówka. Biorąc bowiem kredyt hipoteczny daliśmy sobie wcisnąć polisolokatę firmy AXA, która miała być „lekiem na całe zło” i cudownym narzędziem do gromadzenia oszczędności. W praktyce okazało się jednak, że była to konstrukcja tak pokrętna, że całe zyski (a nawet więcej) z wpłacanych pieniędzy zostały zjadane przez opłaty administracyjne. Mimo, że dosyć szybko zorientowałem się o co w tym wszystkim chodzi, to cyrograf był tak skonstruowany, że jego zerwanie w początkowym okresie skutkowało koniecznością oddania praktycznie wszystkich wpłaconych pieniędzy. Z każdym rokiem opłata likwidacyjna (bo tak to się fachowo nazywało) miała maleć, a że udawało się trzymać lekko nad kreską, to postanowiliśmy poczekać. W pewnym momencie jednak nie wytrzymałem ciągłego rozmyślania czy może właśnie nie straciliśmy połowy odłożonych pieniędzy (bo i takie sytuacje w najczarniejszych czasach polisolokat miały miejsce) i zerwaliśmy umowę ponosząc niedużą stratę, ale zyskując święty spokój.
Lesson learned: przeczytaj uważnie umowę instrumentu finansowego, które Ci ktoś proponuje. Jeżeli jej nie rozumiesz, to nie podopisuj!
BTW. Wzięcie kredytu hipotecznego na zakup mieszkania, to również rzecz, którą warto dobrze przemyśleć. Jeżeli nie masz naprawdę dobrego, zaufanego doradcy kredytowego, to pewnym rozwiązaniem jest pochylenie się nad kursem Kredyt hipoteczny krok po kroku autorstwa Marcina Iwucia i nabranie kompleksowej wiedzy o co w tym wszystkim chodzi i gdzie można najwięcej ugrać.
Pamiętaj o teraźniejszości
W całym tym oszczędzaniu na przyszłość warto jest pomyśleć również o… teraźniejszości. Tak, teraźniejszości. Często zdarza się bowiem tak, że w pędzie za marzeniami o dostatniej przyszłości, czy wolności finansowej zarzynamy się za młodu tylko po to, żeby uświadomić sobie po czterdziestce, pięćdziesiątce, czy sześćdziesiątce, że pieniądze są, ale… już nam się nic nie chce, a kiedy kilka(naście) lat temu jeszcze nam się chciało, to zarzynaliśmy się właśnie po to, żeby być tu gdzie jesteśmy. Wszystko z umiarem i rozwagą.
Mój świętej pamięci dziadek powtarzał wiele różnych powiedzonek. Do tej pory nie wiem, które skądś zaczerpnął, a które wymyślił sam 🙂 Jednym z nich było: indyk myślał o niedzieli, a w sobotę łeb mu ścięli. Niech to będzie Twoje motto w kierowaniu się podczas wyważania pomiędzy chwilą obecną, a przyszłością 😉
Ostateczne przesłanie
Uff… koniec. Dzisiejszy artykuł wyszedł dosyć długi, ale też było o czym pisać. A tak naprawdę to ledwo prześlizgnąłem się po tematyce oszczędzania/inwestowania na bliską i daleką przyszłość. Jeżeli któryś temat Cię zainteresował i chciał(a)byś dowiedzieć się więcej, to zachęcam do pozostawienia komentarza poniżej – postaram się dopowiedzieć wszystko co wiem. Zachęcam również do śledzenia pięciu powyższych panów – oni prześwietlają tę tematykę wzdłuż i wszerz 🙂
Na sam koniec przesłanie dla wszystkich tych, którzy pokręcą nosem, że nie potrafią inwestować i że to nie dla nich. Nie ważne! Nie chcesz inwestować, to nie inwestuj… ale oszczędzaj. Oszczędzanie jest za trudne? Zasada jest prosta: wydawaj mniej niż zarabiasz. Tyle. Raczej pewnym jest, że pieniądze będą traciły na wartości, tak jak tracą do tej pory – za tą samą kwotę dziś możemy kupić znacznie mniej niż choćby 5 lat temu. Z niepomnażanymi, nieinwestowanymi pieniędzmi stanie się to samo, tylko że to naprawdę nie mam tak dużego znaczenia jak sam fakt odkładania pieniędzy. I tym optymistycznym akcentem zakończmy 🙂
PS. Trzeba mieć fantazje, dziadku 😀
Na koniec przypomniało mi się jeszcze, jak towarzystwa ubezpieczeniowe reklamowały swoje OFE (tzw. II filar), kiedy w 1999 roku wchodziła reforma emerytalna (która zresztą po części została już zaorana):
Aż łezka się w oku kręci, jak miało być pięknie 😉
Bądź na bieżąco!
Podobają Ci się treści publikowane na moim blogu? Nie chcesz niczego pominąć? Zachęcam Cię do subskrybowania kanału RSS, polubienia fanpage na Facebooku, zapisania się na listę mailingową:
lub śledzenia mnie na Twitterze. Generalnie polecam wykonanie wszystkich tych czynności, bo często zdarza się tak, że daną treść wrzucam tylko w jedno miejsce. Zawsze możesz zrobić to na próbę, a jeśli Ci się nie spodoba – zrezygnować
Dołącz do grup na Facebooku
Chcesz więcej? W takim razie zapraszam Cię do dołączenia do powiązanych grup na Facebooku, gdzie znajdziesz dodatkowe informacje na poruszane tutaj tematy, możesz podzielić się własnymi doświadczeniami i przemyśleniami, a przede wszystkim poznasz ludzi interesujących się tą samą tematyką co Ty.
W grupie Programista Na Swoim znajdziesz wiele doświadczonych osób chętnych do porozmawiania na tematy krążące wokół samozatrudnienia i prowadzenia programistycznej działalności gospodarczej. Vademecum Juniora przeznaczone jest zaś do wymiany wiedzy i doświadczeń na temat życia, kariery i problemów (niekoniecznie młodego) programisty.
Wesprzyj mnie
Jeżeli znalezione tutaj treści sprawiły, że masz ochotę wesprzeć moją działalność online, to zobacz na ile różnych sposobów możesz to zrobić. Niezależnie od tego co wybierzesz, będę Ci za to ogromnie wdzięczny.
Na wsparciu możesz także samemu zyskać. Wystarczy, że rzucisz okiem na listę różnych narzędzi, które używam i polecam. Decydując się na skorzystanie z któregokolwiek linku referencyjnego otrzymasz bonus również dla siebie.
Zawodowy programista od 2009 roku. Samozatrudniony od listopada 2015. Wcześniejszy czas spędził na etacie. Od kilku lat zainteresowany tematyką budżetu domowego, finansów osobistych i optymalizacji finansowej. Prywatnie mąż, tata Tymonka, a także fan Manchesteru United, Uniwersum Wiedźmina, Star Wars oraz LEGO.
Dzięki wielkie za odpowiedź, fajne strony – na pewno się przydają, żeby poszerzyć wiedzę. Z mojej strony przemyślałem trochę temat, dowiedziałem się trochę więcej na temat bardziej bezpiecznych instrumentów finansowych i widzę, że może jednak za bardzo myślę 'jak człowiek na etacie’.
Zauważyłem, że w dyskusjach na temat emerytury dla samozatrudnionych, nikt nie podnosi jednego istotnego (moim zdaniem) argumentu – w ZUS emerytura jest dożywotnia, a w IKZE/IKE wypłaca się raz i jak się przechula kasę, to koniec. Rozumiem, że wszyscy powołują się na statystyki, że żyje się przeciętnie 10 lat na emeryturze, ale co jeżeli ktoś pożyje dłużej? Wtedy kasa z IKE/IKZE się skończy i zostaje minimalna emerytura. Poza tym, trudno powiedzieć czy uda się zarobić na funduszach czy giełdzie, może będzie strata?
Podoba mi się, że moi koledzy z IT na B2B wszyscy mówią o tym, że sami chcą sobie zabezpieczyć emerytury, ale jak się zapytam, to nikt jeszcze nic nie zrobił w tym kierunku tylko na bieżąco wydają zarobione pieniądze 🙂
Jeżeli spojrzysz na to z drugiej strony i weźmiesz systemtrader.pl oraz inwestomat.eu, to autor pierwszego jest programistą, a autor drugiego jest chyba scrum masterem… a ciężko o nich powiedzieć, żeby nie dbali o emeryturę 😉
W przypadku ryczałtu i tak IKZE nie wypada zbyt korzystnie (tym bardziej od przyszłego roku na ryczałcie 12%), bo odliczamy te 12% tylko od wpłaconego kapitału, a po wypłaceniu zgromadzonych środków płacimy 10% od całości (kapitał + zysk). A po kilkudziesięciu latach oszczędzania zysk powinien przewyższyć wpłacony kapitał. Żeby zminimalizować to zjawisko musimy tak na prawdę wpłacać zwrócony podatek na IKE, żeby te pieniądze też pracowały, co w dalszym ciągu nie gwarantuje spodziewanych korzyści z IKZE.
Wiesz co, osobiście mam nie co inne podejście do IKZE (i IKE również). Nie patrzę tu tylko na %, o których piszesz powyżej. Traktuje je bardziej jako „skrzynkę”, która pomaga mi choćby uniknąć 19% podatku od zysków kapitałowych w trakcie trwania inwestycji i sprzedaży akcji, czy ETFów.
Dodatkowo dla niektórych jest to efekt „psychologicznej nagrody” za odkładania – cały rok odkładam na przyszłość, a na koniec roku nieco wraca z podatku. Znalazłoby się pewnie jeszcze kilka takich „psychologicznych” aspektów odkładania, w których IKZE pomaga.
I jeszcze jedno: może akurat w tym roku, przy takim ryczałcie, nie jest to mega korzystne, ale to jest tylko „moment” w naszej historii podatkowej. Odkładający na IKZE przez ostatnie 10 lat wychodzili na tym bardziej „na plus”. Więc takim osobom trzeba by uśrednić długoterminową opłacalność.
Jedyną sensowną czynnością by zapewnic srodki na emeryture jest zakup inwestycji – nieruchomości, ktora bedzie dostarczala nam pasywny dochod nie tylko po 60tce.
Może nie jedyną, ale jedną z tych, która wydaje się dosyć pewna i sprawdzona. Warto jednak trzymać rękę na pulsie i orientować trochę w temacie, żeby zamiast otrzymywanie zysków, nie popaść w długi. No i żeby to faktycznie był dochód pasywny warto rozważyć oddelegowanie zarządzaniem do sprawdzonej firmy/osoby. Kiedy sami będziemy się nad wszystkim głowić, to na pewno nie będzie to dochód w pełni pasywny.
no ok, jedyna alternatywa warta rozwazenia moze byc ewentualnie zakup akcji spolki przynoszacej stala dywidende (o ile jest to dywidenda wyzsza niz 8%) a i to nie jest rozwiazanie odpowiednie poniewaz roznice na kursie akcji moga ostatecznie pogrzebac caly sens inwestycji.
Z tych bardziej „tradycyjnych” i „prostszych” rozwiązań jak najbardziej. Ja jeszcze myślałem może o niedużej, acz dobrze zorganizowanej firmie, której kierowanie można oddać w inne ręce i czerpać z niej profity jako właściciel. Trudniejsze do zrealizowania, ale możliwe (znam kilka przypadków).
1. Tak jak jest napisane w tym artykule: „Najlepiej pod względem kosztów wypada Dom Maklerski BPS. Na początku tego roku obniżył prowizje za transakcje do 0,13% wartości transakcji, minimum 3 zł.” – artykuł jest z końca 2017 roku, a ja IKZE zakładałem na koniec 2016.
2. Udało mi się dostać korzystniejsze warunki w mDM niż standardowe.
3. Zwróć uwagę, że minimalna kwota w obu przypadkach to 3 zł. Roczny limit wpłaty na IKZE wynosi 5331,60 zł, co daje 444,30 zł miesięcznie. Przy tej kwocie w obu przypadkach zapłacę 3 złote. Na razie i tak nie wykonuję bardziej gwałtownych ruchów z pieniędzmi (i chwilowo nie planuję), żeby te opłaty procentowe w ogóle mnie dotykały.
4. Jestem delikatnie uprzedzonych do banków spółdzielczych 😉 Działają trochę na innych zasadach niż „zwykłe” banki i nie zawsze opierają się na czystej matematyce i analizie danych. W ich działaniu większe znaczenie ma czynnik ludzki. Nie mówię, że to źle, ale ostatnio znacznie więcej przypadków kłopotów finansowych banków dotykało właśnie banki spółdzielcze.
Myślałeś może o spółce z o.o.? W przypadku, gdy założysz ją z minimum jedną osobą i dokonasz sensownego podziału udziałów, ZUS staje się opcjonalny. Jestem zdania, że nie ma sensu oddawać cokolwiek na składki społeczne, jedynie płacić składkę zdrowotną, a resztę pieniędzy ulokować własnoręcznie.
Patrzę, obserwuję, podziwiam, trochę żałuję że nie kupiłem kiedy BTC był w okolicach $200, co jakiś czas się zastanawiam, ale bardziej pod kątem ciekawostki, niż inwestycji pod kątem emerytury. Chociaż niektórzy mają inne podejście: http://bitfilar.pl 🙂
Ciekawy artykuł, wszystko w miarę jasno wytłumaczone. Możesz rozwinąć temat dlaczego z inwestowania w fundusze przeszedłeś na samodzielne kupowanie akcji? Nie lepiej kupić jednostki funduszu akcji i pozostawić działanie profesjonalistom z TFI?
Główną wadą funduszy są ich wysokie koszty obsługi, które w zdecydowanej większości „zjadają” zyski. Poszukaj sobie informacji o zakładzie 10-letnim jaki zrobił Warren Buffet będziesz miał tam to dokładnie opisane.
@tomekwolinski:disqus ubiegł mnie ze swoją odpowiedzią 🙂 To jest właśnie minus funduszy. Da się znaleźć dobre oferty, gdzie zarówno TFI jak i Ty zarabiacie, ale trzeba na to uważać. Dodatkowo profesjonalista profesjonaliście nie jest równy.
A przeszedłem na giełdę, bo długoletnie, regularne inwestowanie w ETF-y nie wymaga dużo czasu. Na pewno nie zdecydowałbym się na porzucenie dobrego TFI na rzecz samodzielnego inwestowania w różne spółki giełdowe, bo na to trzeba mieć dodatkowy czas i ochotę. A ja nie mam ani jednego ani drugiego 🙂
Chcesz więcej? W takim razie zachęcam Cię do dołączenia do powiązanych grup na Facebooku (Programista Na Swoim, Vademecum Juniora), gdzie znajdziesz dodatkowe informacje na poruszane tutaj tematy, możesz podzielić się własnymi doświadczeniami i przemyśleniami, a przede wszystkim poznasz ludzi interesujących się tym samym co Ty.
Jeśli jesteś tu po raz pierwszy lub jeszcze tego nie zrobił[a|e]ś to zostaw proszę komentarz pod moim powitalnym wpisem. Będzie mi niezmiernie miło się z Tobą przywitać
Dobroczynność
Moje narzędzia
Jeżeli chciał(a)byś dowiedzieć się z jakich narzędzi korzystam na co dzień, to zapraszam Cię do odwiedzenia strony Narzędzia.
Znajdziesz tam zarówno informacje na temat tego dlaczego czegoś używam, jak i linki referencyjne, dzięki którym zakładając konto w danym serwisie otrzymasz bonus startowy.
22 kwietnia 2022 at 13:47
Dzięki wielkie za odpowiedź, fajne strony – na pewno się przydają, żeby poszerzyć wiedzę. Z mojej strony przemyślałem trochę temat, dowiedziałem się trochę więcej na temat bardziej bezpiecznych instrumentów finansowych i widzę, że może jednak za bardzo myślę 'jak człowiek na etacie’.
17 marca 2022 at 11:00
Zauważyłem, że w dyskusjach na temat emerytury dla samozatrudnionych, nikt nie podnosi jednego istotnego (moim zdaniem) argumentu – w ZUS emerytura jest dożywotnia, a w IKZE/IKE wypłaca się raz i jak się przechula kasę, to koniec. Rozumiem, że wszyscy powołują się na statystyki, że żyje się przeciętnie 10 lat na emeryturze, ale co jeżeli ktoś pożyje dłużej? Wtedy kasa z IKE/IKZE się skończy i zostaje minimalna emerytura. Poza tym, trudno powiedzieć czy uda się zarobić na funduszach czy giełdzie, może będzie strata?
Podoba mi się, że moi koledzy z IT na B2B wszyscy mówią o tym, że sami chcą sobie zabezpieczyć emerytury, ale jak się zapytam, to nikt jeszcze nic nie zrobił w tym kierunku tylko na bieżąco wydają zarobione pieniądze 🙂
22 marca 2022 at 22:19
Może po prostu masz za małą próbkę 🙂
Jeżeli spojrzysz na to z drugiej strony i weźmiesz systemtrader.pl oraz inwestomat.eu, to autor pierwszego jest programistą, a autor drugiego jest chyba scrum masterem… a ciężko o nich powiedzieć, żeby nie dbali o emeryturę 😉
3 listopada 2021 at 12:44
Czy nie ma problemu z otrzymaniem zwrotu podatku z tytułu IKZE dla osoby rozliczającej się ryczałtem?
3 listopada 2021 at 13:32
Machinalnie miałem odpowiedzieć, że nie ma takiej opcji. Ryczałt nie klei się z IKZE. Stwierdziłem jednak, że zrobię szybki research i good news:
– https://www.gofin.pl/pit/17,2,371,195093,odliczenie-wplat-na-ikze-w-zeznaniu-pit-28.html
– https://www.e-pity.pl/ulgi-odliczenia/odliczenie-na-emeryture-ikze/
– https://poradnikprzedsiebiorcy.pl/-ulga-na-ikze-w-rozliczeniu-rocznym-pit-2012
Da się 🙂
23 listopada 2021 at 01:19
W przypadku ryczałtu i tak IKZE nie wypada zbyt korzystnie (tym bardziej od przyszłego roku na ryczałcie 12%), bo odliczamy te 12% tylko od wpłaconego kapitału, a po wypłaceniu zgromadzonych środków płacimy 10% od całości (kapitał + zysk). A po kilkudziesięciu latach oszczędzania zysk powinien przewyższyć wpłacony kapitał. Żeby zminimalizować to zjawisko musimy tak na prawdę wpłacać zwrócony podatek na IKE, żeby te pieniądze też pracowały, co w dalszym ciągu nie gwarantuje spodziewanych korzyści z IKZE.
25 listopada 2021 at 14:16
Wiesz co, osobiście mam nie co inne podejście do IKZE (i IKE również). Nie patrzę tu tylko na %, o których piszesz powyżej. Traktuje je bardziej jako „skrzynkę”, która pomaga mi choćby uniknąć 19% podatku od zysków kapitałowych w trakcie trwania inwestycji i sprzedaży akcji, czy ETFów.
Dodatkowo dla niektórych jest to efekt „psychologicznej nagrody” za odkładania – cały rok odkładam na przyszłość, a na koniec roku nieco wraca z podatku. Znalazłoby się pewnie jeszcze kilka takich „psychologicznych” aspektów odkładania, w których IKZE pomaga.
I jeszcze jedno: może akurat w tym roku, przy takim ryczałcie, nie jest to mega korzystne, ale to jest tylko „moment” w naszej historii podatkowej. Odkładający na IKZE przez ostatnie 10 lat wychodzili na tym bardziej „na plus”. Więc takim osobom trzeba by uśrednić długoterminową opłacalność.
4 marca 2018 at 15:31
Jedyną sensowną czynnością by zapewnic srodki na emeryture jest zakup inwestycji – nieruchomości, ktora bedzie dostarczala nam pasywny dochod nie tylko po 60tce.
5 marca 2018 at 00:20
Może nie jedyną, ale jedną z tych, która wydaje się dosyć pewna i sprawdzona. Warto jednak trzymać rękę na pulsie i orientować trochę w temacie, żeby zamiast otrzymywanie zysków, nie popaść w długi. No i żeby to faktycznie był dochód pasywny warto rozważyć oddelegowanie zarządzaniem do sprawdzonej firmy/osoby. Kiedy sami będziemy się nad wszystkim głowić, to na pewno nie będzie to dochód w pełni pasywny.
5 marca 2018 at 15:30
no ok, jedyna alternatywa warta rozwazenia moze byc ewentualnie zakup akcji spolki przynoszacej stala dywidende (o ile jest to dywidenda wyzsza niz 8%) a i to nie jest rozwiazanie odpowiednie poniewaz roznice na kursie akcji moga ostatecznie pogrzebac caly sens inwestycji.
5 marca 2018 at 16:14
Z tych bardziej „tradycyjnych” i „prostszych” rozwiązań jak najbardziej. Ja jeszcze myślałem może o niedużej, acz dobrze zorganizowanej firmie, której kierowanie można oddać w inne ręce i czerpać z niej profity jako właściciel. Trudniejsze do zrealizowania, ale możliwe (znam kilka przypadków).
3 marca 2018 at 19:29
Czemu wybrałeś IKZE w mBanku, skoro DM Bank BPS ma dużo lepsze prowizje (0,39% vs 0,13%)? Wyliczenia: http://www.mojaprzyszlaemerytura.pl/2017/11/najlepsze-ike-ikze-rachunek-maklerski-2017-ranking.html
Pozdrawiam
3 marca 2018 at 23:18
Powodów jest kilka:
1. Tak jak jest napisane w tym artykule: „Najlepiej pod względem kosztów wypada Dom Maklerski BPS. Na początku tego roku obniżył prowizje za transakcje do 0,13% wartości transakcji, minimum 3 zł.” – artykuł jest z końca 2017 roku, a ja IKZE zakładałem na koniec 2016.
2. Udało mi się dostać korzystniejsze warunki w mDM niż standardowe.
3. Zwróć uwagę, że minimalna kwota w obu przypadkach to 3 zł. Roczny limit wpłaty na IKZE wynosi 5331,60 zł, co daje 444,30 zł miesięcznie. Przy tej kwocie w obu przypadkach zapłacę 3 złote. Na razie i tak nie wykonuję bardziej gwałtownych ruchów z pieniędzmi (i chwilowo nie planuję), żeby te opłaty procentowe w ogóle mnie dotykały.
4. Jestem delikatnie uprzedzonych do banków spółdzielczych 😉 Działają trochę na innych zasadach niż „zwykłe” banki i nie zawsze opierają się na czystej matematyce i analizie danych. W ich działaniu większe znaczenie ma czynnik ludzki. Nie mówię, że to źle, ale ostatnio znacznie więcej przypadków kłopotów finansowych banków dotykało właśnie banki spółdzielcze.
2 marca 2018 at 22:00
Myślałeś może o spółce z o.o.? W przypadku, gdy założysz ją z minimum jedną osobą i dokonasz sensownego podziału udziałów, ZUS staje się opcjonalny. Jestem zdania, że nie ma sensu oddawać cokolwiek na składki społeczne, jedynie płacić składkę zdrowotną, a resztę pieniędzy ulokować własnoręcznie.
2 marca 2018 at 12:13
I zupełnie nic nie wrzucasz w kryptowaluty – tak dla świętego spokoju? 🙂
2 marca 2018 at 12:27
Patrzę, obserwuję, podziwiam, trochę żałuję że nie kupiłem kiedy BTC był w okolicach $200, co jakiś czas się zastanawiam, ale bardziej pod kątem ciekawostki, niż inwestycji pod kątem emerytury. Chociaż niektórzy mają inne podejście: http://bitfilar.pl 🙂
2 marca 2018 at 09:23
Ciekawy artykuł, wszystko w miarę jasno wytłumaczone. Możesz rozwinąć temat dlaczego z inwestowania w fundusze przeszedłeś na samodzielne kupowanie akcji? Nie lepiej kupić jednostki funduszu akcji i pozostawić działanie profesjonalistom z TFI?
2 marca 2018 at 09:54
Główną wadą funduszy są ich wysokie koszty obsługi, które w zdecydowanej większości „zjadają” zyski. Poszukaj sobie informacji o zakładzie 10-letnim jaki zrobił Warren Buffet będziesz miał tam to dokładnie opisane.
2 marca 2018 at 10:09
@tomekwolinski:disqus ubiegł mnie ze swoją odpowiedzią 🙂 To jest właśnie minus funduszy. Da się znaleźć dobre oferty, gdzie zarówno TFI jak i Ty zarabiacie, ale trzeba na to uważać. Dodatkowo profesjonalista profesjonaliście nie jest równy.
A przeszedłem na giełdę, bo długoletnie, regularne inwestowanie w ETF-y nie wymaga dużo czasu. Na pewno nie zdecydowałbym się na porzucenie dobrego TFI na rzecz samodzielnego inwestowania w różne spółki giełdowe, bo na to trzeba mieć dodatkowy czas i ochotę. A ja nie mam ani jednego ani drugiego 🙂